Zabij się na Facebooku, czyli jak żyć bez e-społeczności?

Każda porządna kultura posiada swoją kontrkulturę. Nie inaczej jest w przypadku Web 2.0. Kontestatorzy internetowych społeczności działają na Seppukoo.com i, wzorem japońskich samurajów, oferują cyberśmierć. A dokładniej honorową eutanazję kont na najpopularniejszych serwisach społecznościowych.


Web 2.0. jest fajny. Ukryci za adresem IP i firewallem tworzymy własny nowy świat. Dzięki internetowym społecznościom możemy być kilkoma osobami naraz, żonglując tożsamościami według potrzeb. Przemiana z 18-letniej lolitki w 35-letniego maklera giełdowego zajmuje dokładnie tyle czasu, ile potrzebujemy na przelogowanie się na inne konto. To rzeczywiście jest fajne, ale do czasu...

Zobacz też:

"Which is wirtual? Where's the real?"
To pytanie postanowili nam zadać twórcy portalu Seppukoo.com. Ich zdaniem wirtualne tożsamości są wykorzystywane przez twórców portali społecznościowych do zarabiania pieniędzy. I trudno się z tym nie zgodzić. Nasza-klasa.pl, posiadająca wskaźnik Page Rank 7, ponad 11 mln userów miesięcznie (wg Megapanel PBI/Gemius) i zasięg na poziomie 65 proc., ma wręcz niewyobrażalny potencjał reklamowy. Potencjał ten zbudowany jest na użytkownikach portalu, z którymi Nasza-klasa.pl nie dzieli się zyskami (a za niektóre funkcjonalności każe sobie wręcz płacić!). Seppukoo.com kontestuje ten aspekt wirtualnych społeczności.

Jak to działa? Po zarejestrowaniu na portalu specjalny skrypt usuwa wszystkich przyjaciół przypisanych do naszych kont i zmienia hasła dostępu m.in. do Facebooka, Twittera czy MySpace. Taki krok ma pomóc userowi wrócić do realnego świata. Szlachetne to, ale jednak nie do końca.


Kadr ze strony głównej www.seppukoo.com

Społeczność kontestatorów
Cały chwyt marketingowy polega na tym, że twórcy portalu umożliwiającego e-samobójstwo ordynarnie wyciągają użytkowników z największych globalnych społecznościówek, kierując do siebie część ruchu generowanego przez owe serwisy. Ot takie sprytne, zawoalowane pasożytnictwo. Na Seppukoo.com znajdziemy więc narzędzia znane z innych serwisów społecznościowych. Jest lista ostatnich stu samobójców (każdy z nich zostawia po sobie tablicę pamiątkową, którą inni mogą oczywiście skomentować), jest też blog. Ale to jeszcze nic. Najfajniejsza jest lista najskuteczniejszych samobójców (a raczej osób dokonujących e-eutanazji). Chodzi o to, że każdy samobójca może stać się eutanastą, namawiając do popełnienia sepuku swoich wirtualnych przyjaciół. Słowem użytkownicy ze społeczności A trafiają do społeczności B. Przepyszna zabawa, nieprawdaż?

Koniec Web 2.0?
Pomimo, że takie internetowe sepuku są zjawiskiem marginalnym, są warte odnotowania. Wielu użytkowników portalu Nasza-Klasa skasowało swoje konta z obawy przed natrętnymi użytkownikami, którzy będą ich dręczyć wysyłając bzdurne wiadomości - nie daj Boże z pogróżkami (zdarzało się i tak). Ale poczucie zagrożenia to tylko jeden z powodów.



Internauci wciąż nieufnie podchodzą do portali społecznościowych. Poniekąd dlatego, że często zjadają one własny ogon rozwijając na potęgę tzw. usługi dodatkowe (patrz Śledzik na NK), które, mówiąc delikatnie, są przeciętnemu userowi potrzebne jak krawat świni (o tym zjawisku pisałem też przy okazji startu Gadu Gadu 10). A to tylko woda na młyn dla właścicieli portalu: bo czymże, jeśli nie korzystaniem ze Śledzika jest wysyłanie sobie informacji o tym co zrobić żeby Śledzika wyłączyć? I licznik odsłon stuka aż miło...

Chęć spieniężenia sukcesu marketingowego takich portali prowadzi do patologii: wprowadzania opłat za niektóre funkcjonalności czy wyświetlania reklam profilowanych. Bezczelność tego typu działań irytuje i skłania do refleksji nad sensem egzystowania na tego typu portalach.

A moja refleksja jest następująca: obowiązująca do tej pory formuła portali społecznościowych powoli się wyczerpuje. Znajomych z podstawówki już kojarzymy i na piwie z nimi byliśmy. Kolegów z pracy (obecnej i byłej) też się odnalazło. Poznało się nawet kilku nowych profesjonalistów z branży, w której działamy. Ale wciąż niewiele z tego wszystkiego wynika. Kontakty międzyludzkie poprzez sieci społecznościowe to wciąż kontakty efemeryczne i raczej pragmatyczne niż emocjonalne. Choć wciąż nie mam ochoty na wirtualne sepuku, to dostrzegam pewną pustkę w korzystaniu z narzędzi Web 2.0.

Ale mimo wszystko chętnie o tym podyskutuję :-)


MemoryFive
Copyright @MemoryFive. Skontaktuj się z autorem drogą mailową

Komentarze

Popularne posty