Świąteczne media relations, czyli jak z klasą wkupić się w łaski dziennikarza

Kurier dostarczył dziś do mojej redakcji przesyłkę. Nadawcą był dział public relations pewnego dużego koncernu motoryzacyjnego. Przesyłka to kartka świąteczna i piękne drewniane pudełko wypełnione czekoladkami. Po raz kolejny potwierdziła się teoria mówiąca o tym, że dobrym PRowcem wcale nie jest ten, który robi to co musi, ale także to, czego nie musi.


Prezenty dla dziennikarzy to wciąż w pewnym sensie temat tabu. Zazwyczaj nie chwalimy się między sobą "giftami", tak jak specjaliści od public relations nie chwalą się co i kiedy komu dali. Takie czasy, że nawet przekazanie pudełka czekoladek może wyczerpywać znamiona czynu zabronionego... Ale wysyłanie świątecznych paczek do dziennikarzy to numer znany od dawna. W branży motoryzacyjnej to raczej rzadkość. I bardzo dobrze. Gdyby było inaczej, dziennikarz mógłby pomyśleć, że paczki mu się należą jak psu buda, a kto nie przysyła ten trąba i sam sobie szkodzi. A tak każda paczka, której zawartość jest inna od materiałów prasowych, jest przeze mnie traktowana z należną czcią. Poza tym działa element zaskoczenia, bo ja się przecież żadnej świątecznej przesyłki nie spodziewałem. Dopóty dopóki nasze koncerny motoryzacyjne sprzedają w Polsce rocznie 300 tys., a nie 3 miliony aut, takie paczki będą należały do rzadkości.

Nie zamierzam się teraz zastanawiać, czy tego typu działania mieszczą się w granicach etyki pracy dziennikarza i PR-owca. Moim zdaniem to pytanie jest czysto teoretyczne. Bo przecież, jako dziennikarz, nie muszę zeżreć tych czekoladek. Z kolei nadawca nie musiał mi ich wysyłać, bo przecież i tak wie, że dziennikarstwo newsowe w dużej mierze opiera się na kontaktach inicjowanych przez dziennikarza. I jakbym się wyparł na mój "kontakt" w koncernia, to bym sobie sam zaszkodził. Dlatego nie chcę myśleć o takich przesyłkach jak o zaproszeniu do zacieśnienia współpracy. PR-owiec też nie powinien wysyłać paczek świątecznych z taką intencją. Niemniej jednak powinien to robić. Choćby dlatego, aby wyróżnić się z tłumu i pokazać, że mu najzwyczajniej w świecie zależy. Popatrz, Ktoś o Ciebie dba, dziennikarzu - zdaje się mówić to drewniane pudełko. A potem, kiedy będę potrzebował pilnie uzyskać jakieś informacje, palec sam wystuka na klawiaturze telefonu ten sympatyczny numer...

Zrobiło się nostalgicznie i świątecznie. Pozostaje mi zatem podziękować działowi PR owej, niewspomnianej z imienia firmy. Dziękuję Klaudyno, dziękuję Tomaszu, dziękuję Marcinie. Dziękuję za tych kilka chwil nostalgii, które dostarczyliście mi tym drewnianym pudełkiem. Czekoladki zjadła redakcja. Nie skarżyli się, że mdłe i niedobre.

No i Wesołych Świąt dla Was wszystkich, którzy nie wysłaliście mi w tym roku żadnych miłych paczek. Kolejna szansa prawdopodobnie dopiero w roku 2010 ;-)

Komentarze

Popularne posty