Latam na Krossie, fotki cykam Panasoniciem

Poczytny bloger to ma dobrze. Wszystko dostaje w prezencie. Jest piękny, młody, bogaty, popularny, uwielbiają go kobiety, a na dodatek firmy łaszą się do niego i raz po raz podrzucają swoje produkty. Bo przecież jak bloger, lider opinii, na rowerku takim a takim się śmignie, to od razu gawiedź blogowa markę pozna, a może i do sklepu się uda, żeby zrobić obrót.
Zobacz też:

Bloger jak kumpel
Bloger pisze i pisze. Komentuje i komentuje. Jeśli jest w tym dobry, to z czasem zbuduje swoją publikę. Zrobi zasięg. Kiedy grono wiernych fanów urośnie odpowiednio, wtedy można zacząć taki sukces pieniężyć. Ale o pieniężeniu mówić nie chcę, bo to raz że śliski, a dwa, że jednak mało dla mnie interesujący temat. Niech się pieniężą jak chcą.

Ciekawszy jest temat autentyczności. Z jednej strony robimy fotki aparatem takiej a takiej firmy, czasami o tym nawet wspomnimy. Fajnie. Ale czy bloger zna się na aparatach? Nie zna się. Ale jest liderem opinii.

Bloger jeździ rowerem Kross. Ale czy zna się na rowerach? Czy wie czym się różni sztyca od korby? A MTB od Cross Country? Zależy. Ale raczej nie wie. Lider opinii nie wie, ale roweru używa, bo jeździć przecież potrafi, a to jest najważniejsze w tej całej zabawie. Czytelnicy czytają lidera opinii.

Kiedyś było trochę łatwiej, bo liderzy opinii byli przypisani do grup produktowych. Potem nastały czasy celebrytów. Celebryta jest wszechliderem - może wpływać na decyzje zakupowe nawet w teoretycznie obcej mu grupie produktowej. Dlatego Adam Małysz mógł reklamować herbatę. A Kominek może polecać aparaty fotograficzne.

Blog jak "Klan"
Lokowanie produktu robi "Klan", robi Ewa Drzyzga, masowo robią też blogerzy. Czy jedno od drugiego się czymś różni? Nie bardzo.

Gorzej, jeśli bloger próbuje być liderem opinii. Najgorzej, jak próbuje być liderem opinii od wszystkiego. Ot takim kumplem, który jak trzeba to powie: stary, weź tego Panasonica. Używałem go i się sprawdził. OK. Znam Cię. Ufam Ci, pisałeś o tym i tamtym, ogólnie mi się to podobało. Biorę Panasonica. Fuck Canon, hate Nikon.

Dzięki temu, że Kominek ma aż trzy blogi, jego spektrum działań jest bardzo duże. To bardzo sprytne zagranie. Dzięki temu Kominek może korzystać z całego wachlarza profitów. Pisze o jedzeniu - siakaś restauracja chętnie go ulokuje przy swoim stoliku. Jeździ na rowerze - wjeżdża na bloga rower. Pisze o ciuchach - leci do niego paczuszka z najnowszą kolekcją. Zająknie się o aucie - no to może blogerku pojedziesz na wycieczkę?

I co z tego wynika? Absolutnie nic. Najwięksi blogerzy po prostu korzystają z możliwości lokowania produktów. To jest wartość dodana popularności ich blogów. To tacy nowi celebryci, których bez bólu można brać do "Tańca z Gwiazdami".

Nie lubię lokowania
Przede wszystkim dlatego, że jego natura jest paranoiczna: jak się człowiek do tego lokowania przyzwyczai, to potem intuicyjnie szuka produktów, które ktoś mu próbuje po cichutku wepchnąć do głowy. W paranoję popadają też twórcy. Zauważyliście, że słynny monitor, który Maciek z "Klanu" rozwalił klawiaturą był skrupulatnie pozbawiony znaków marki? Żeby nie było lipy i posądzeń o czarny product placement (sic!).

Poza tym. Jak się oficjalnie pstryka fotki Panasoniciem, to czy można potem cykać Canonem? Albo wsiąść na rower Giant, skoro współpracuje się z Krossem? Można. Tylko pytanie co to będzie oznaczać: że współpracuje się z konkurencją, czy że jest się niezależnym blogerem? A może dla bezpieczeństwa po prostu się o tym nie napisze?
MemoryFive Copyright @MemoryFive. Skontaktuj się z autorem drogą mailową

Komentarze

Popularne posty