"Jak zostać królem", czyli biografia jąkały

Tegoroczny laureat najważniejszego Oscara to opowieść o człowieku, który podczas II wojny światowej stawił czoła samemu Hitlerowi. Tom Hopper ujmuje jednak męstwo Henryka VI od strony jego jedynej wady - dzielny król był potwornym jąkałą. Kino uwielbia takie paradoksy.

Zobacz też:

W historii przedstawionej w "Jak zostać królem" największym paradoksem jest jednak to, że tak naprawdę wcale nie musiała się wydarzyć. Jąkanie Henryka VI jest wprawdzie obiektywnie stwierdzone, jednak żadna z metod leczenia, której poddawany jest król nie została nigdy oficjalnie potwierdzona. Nie jest tajemnicą, że brytyjska rodzina królewska od lat milczy przy okazji przygotowywania filmów opowiadających o jej losach. Tak było choćby w przypadku "Królowej" w reżyserii Stevena Frearsa, z oscarową Helen Mirren w roli Elżbiety II. Tam również nikt z rodziny królewskiej nie weryfikował ani nie zatwierdzał scenariusza - i to pomimo faktu, że wydarzenia dotyczą niezwykle ważnej dla całej Wielkiej Brytanii tragicznej śmierci Księżnej Diany, a główną bohaterką obrazu jest wciąż panująca królowa.

Gdzie ten biografizm? Zarówno w przypadku "Jak zostać królem", jak i "Królowej" fabuła nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością i jest artystyczną projekcją scenarzystów, a nie dziełem żmudnej historiograficznej roboty. Dla miłośników obiektywizmu jest to poważny zarzut. Dla miłośników sztuki to z kolei ostateczny tryumf opowieści nad prawdą historyczną. Dożyliśmy bowiem czasów, w których to, jak było naprawdę, mało kogo interesuje. Przeszłość rozpatruje się wyłącznie w kategoriach estetycznych. Co zresztą nie jest w kinie nowym zjawiskiem.

Sześćdziesiąt tysięcy prawd
W 1988 r. pojawienie się na ekranach światowych kin filmu Martina Scorsese „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, wywołało jeden z największych skandali w historii kinematografii. Przedstawiony w tym obrazie wizerunek Chrystusa tak dalece odbiegał od wszelkich „świętości”, że szybko został okrzyknięty przez krytyków najbardziej kontrowersyjnym filmem wszech czasów. Dlaczego?

Chrystus według Scorsese jest raczej niedojrzałym emocjonalnie neurotykiem, niż dumnym i odważnym Synem Bożym, który godnie wypełnia swoje przeznaczenie. Reżyser szczególny nacisk kładzie na ludzki aspekt życia Jezusa, dokonując, przynajmniej w oczach zagorzałych krytyków filmu, zamachu na jego niepodważalną świętość. W tym filmie kontrowersyjne jest właściwie wszystko: od wyboru aktora do roli Chrystusa (niebieskookiego blondyna Willema Dafoe), poprzez dość groteskową w wielu miejscach scenografię, a kończąc na inspirowanej muzyką arabską ścieżce dźwiękowej autorstwa Petera Gabriela.

Do „listy zarzutów” warto dodać fakt, że literacki pierwowzór filmu Scorsese - powieść Nikosa Kazantzakisa – ściągnęła na autora anatemę ze strony Kościoła prawosławnego, a hierarchowie Kościoła rzymskokatolickiego umieścili książkę na istniejącym do 1966 roku indeksie ksiąg zakazanych. Zresztą równie barwne są dzieje samego filmu. W wielu krajach (w tym także i w Polsce) film Scorsese nigdy nie trafił do oficjalnej dystrybucji kinowej...

Zabawy życiem
Jezus jest zresztą absolutnym rekordzistą światowego biografizmu. Przez dwa tysiąclecia doczekał się ponad sześćdziesięciu tysięcy biografii! Jest to tym bardziej interesujące, że prawie niczego nie wiemy o jego pierwszych trzydziestu latach, a potwierdzone fakty z jego biografii nie zajmują więcej niż kilka akapitów. Dla badacza roboty tu niewiele. I tu pojawiają się artyści...

Podobnie w przypadku króla Henryka VI. Co w oscarowym filmie Toma Hoppera jest prawdą? Sam Colin Firth, odtwórca głównej roli, przyznał w wywiadzie udzielonym Elżbiecie Królikowskiej-Avis z miesięcznika "Kino", że bardzo niewiele. Wiadomo na pewno, że Henryk VI przez lata walczył z problemem jąkania. Ale tego jak walczył, nie wie nikt. Z tego względu "Jak zostać królem" więcej mówi o problemie jąkania występującym u scenarzysty filmu, niż u brytyjskiego następcy tronu. W konsekwencji Hopper nie ma skrupułów, aby Henryka turlać po dywanie, poddawać eksperymentalnej terapii polegającej na wykrzykiwaniu wulgaryzmów czy wkładać mu do ust metalowe kulki. Wszystkie chwyty dozwolone - oczywiście w służbie rozrywki światowej publiczności.

Bo w nowoczesnej biografistyce nie o zgodność z oryginałem chodzi. Kluczowa jest możliwość uczestnictwa w wydarzeniach, które pretendują do miana historycznego. Przecież widzowie kochają filmy oparte na faktach. Klauzula "based on true story" to zawsze gwarancja silnych emocji, wzruszeń, a często nawet łez.

Magia nazwiska
Okazuje się wręcz, że aby wywołać "złudzenie realności" widzowi wystarczy znane nazwisko. Tak było w przypadku "Kopii mistrza" Agnieszki Holland, czy "Amadeusza" Formana. W tym drugim filmie fabuła nie ma nic wspólnego z życiem Mozarta (film jest adaptacją sztuki teatralnej), co nie przeszkadza uznawać dzieła czeskiego twórcy za najbardziej wpływową filmową biografię Wolfganga Amadeusza. "Sądzę, że publiczność chce się spotykać w kinie z ciekawymi ludźmi, ale jest jej wszystko jedno, czy to osoby autentyczne czy nie" - przekonywał Forman w wywiadzie udzielonym w 2000 roku Barbarze Hollender.

Czy aby na pewno? Bez względu na wszystko, nazwisko to klucz do historycznej prawdy. Można spierać się o podobieństwo i zgodność z faktami historycznymi, ale tożsamość nie podlega dyskusji, działa na wyobraźnię i daje do myślenia. W konsekwencji znacznie lepiej sprzeda się historia o jąkającym się królu angielskim, niż ta sama opowieść o piekarzu jąkale z walijskiej prowincji. Choć w istocie chodziłoby o pokonywanie identycznych barier i słabości, to za powodzenie króla Henryka chcemy trzymać kciuki, a rzeczony piekarz niechże radzi sobie sam. W ostateczności niechże wyrabia ten chleb w milczeniu. Nikogo to przecież nie obchodzi!

 
MemoryFive Copyright @MemoryFive. Skontaktuj się z autorem drogą mailową

Komentarze

  1. Henryk VI żył w XVI wieku przed Henrykiem ósmym który ucinał głowy żonom, proszę popraw

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty